Jest sobie Firma.
O agile, design thinking, mindfullness nikt tu nie słyszał.
Owocowe piątki są dla tych, co przyniosą sobie jabłko na drugie śniadanie. Zjeżdżalnie, piłkarzyki, sofy… wkładane między bajki.
EB kojarzy się z piwem. Candidate experience jest postrzegane jako chwilowa, niewarta uwagi moda.
Metody zarządzania sięgają lat 70-tych ubiegłego stulecia. Toksyczni albo po prostu mierni menedżerowie.
O Firmie nie słychać na facebookach, instagramach. Nie chwali się na linkedinach – nie wie, że istnieją. Ale nawet gdyby wiedziała, nie miałaby czym się chwalić.
Firma zatrudnia Pracowników.
Średnia wieku ok. 50. Naczelne dowództwo mocno zawyża średnią.
Pracownicy cieszą się, że mają pracę. A robią to samo i tak samo od wielu lat. Dla tego samego szefa.
Cieszą się też, że nic się nie zmienia. Bo po co zmieniać, skoro nie ma pewności, że będzie lepiej?
Mówi się, że takie firmy nie mają prawa przetrwać. A jednak są i pewnie będą. Może ktoś je dotuje, może należą do Skarbu Państwa, może sprzedają deficytowy towar.
Znacie taką firmę?
Ja znam nie jedną. Ale nie chodzi mi o to, żeby się nad takimi firmami pastwić. Nie twierdzę też, że wszystkie muszą bezkrytycznie podążać za modą.
Piszę o tym dlatego, że przecież każda organizacja to przede wszystkim ludzie. Nie świetny produkt, nie samosprzedająca się usługa, nie wybitne know-how. Ludzie – bez nich najlepsza firma będzie wydmuszką.
I zastanawiam się: dlaczego tylu Pracownikom jest wszystko jedno? Wszystko jedno, co i jak robią. Że stoją w miejscu (= uwsteczniają się). Że zarządza nimi osoba pozbawiona autorytetu. Że zależy im czasem bardziej, niż szefostwu organizacji.
Może jestem naiwna, ale myślę sobie tak:
Jeśli jakiś procent załogi widzi, że coś trzeba w Firmie zmienić, to co stoi na przeszkodzie, żeby się o to postarać? Od „dołu”. Nie czekając na zarządzenie, pozwolenie i zielone światło. Nawet jeśli w słowniku (niepisanej) kultury organizacji nie istnieje pojęcie „oddolnej inicjatywy”.
No wierzę po prostu, że jakiś odsetek pracowników czyta jednak facebooki, linkediny, inne internety czy oświeca się na bardziej tradycyjne sposoby i wie, że można robić biznes inaczej – nawet jeśli nie jest biznesem, tylko organizacją typu urząd.
Jednostce zawsze będzie trudno. Ale grupa jednostek będzie miała coś cudowonego – wzajemne wsparcie. I może się nie uda, bo betonowy sufit szybko spadnie na innowatorów. Ale może uda się inaczej, sposobem, częściowo albo za piątym podejściem (bo kropla drąży skałę). Może jak nie ta, to kolejna inicjatywa.
A jeśli Pracownikom – mimo starań – nie uda się unowocześnić Firmy?
Mogą odejść? Mogą – odejście kilku procent załogi w jednym czasie nie może pozostać obojętna. To dlaczego tak się nie dzieje?
Może Pracownicy boją się, że nie znajdą pracy (a im więcej lat w tej samej firmie, na tym samym stanowisku, tym bliższa prawdy ta obawa). Częściej myślą pewnie, że nie warto szukać, bo tu demony znane i oswojone, a tam wszystko od nowa… Po co się wysilać, skoro tu nie jest AŻ TAK beznadziejnie („tylko od czasu do czasu wyżalę się znajomym”).
Ten tekst, napisany, „leżał” przez kilka tygodni, bo miałam wątpliwości, czy mam prawo wymądrzać się w ten sposób. W końcu nie każdy człowiek jest w stanie postawić na szali tak dużo. Nawet jeśli zapłaci za to zgorzknieniem i rozczarowaniem. I wtedy przeczytałam wywiad z Jackiem Santorskim – w takim samym duchu, a wręcz nawołujący: „WSTAŃ I WYJDŹ!” (*stąd zapożyczyłam tytuł).
Bo – jak twierdzi autor, a co i ja chcę przekazać – „skazani są ci, którzy nie mają odwagi wstać i wyjść”.
Serio, to, co robimy, ma znaczenie. Nieważne, czy jesteśmy dużym kołem zębatym czy małym trybikiem. Największe znaczenie dla nas samych – naszej przyszłości i samopoczucia. Ale też znaczenie dla firmy.
Bo jaki jest efekt, jeśli nie wstaliśmy i nie wyszliśmy?
Firma może nawet ma się nieźle, mimo że mogłaby mieć się świetnie. Ludzie jak narzekali, tak narzekają. Ale trwają. Wszystkim mogłoby być lepiej, ale nie będzie, bo Pracownicy zastygli. Nie próbują niczego zmienić, nie manifestują niezadowolenia odchodząc (więc nie dają Firmie jasnego sygnału, że coś nie gra).
Powiedzcie proszę, że piszę bzdury. Że znacie przypadki, gdzie w TAKICH Firmach TAKIE inicjatywy zdarzają się, i to nie wyjątkowo…