Wpadło mi w oko kilka ogłoszeń rekrutacyjnych na stanowiska… nie wiem nawet, jakiego słowa powinnam użyć. Bo nazwać je „dziwnymi” czy „wymyślnymi” to jak nazwać wariata niezrównoważonym.
Skoro wpadło kilka, to pogrzebałam dalej. Sama chciałam, to mam…
Prym wiodą oferty dla sprzedawców:
– Super Gwiazda projektu Energia 2025,
– Ambasador marki IQOS (sprzedawca w salonie tego produktu – nawet nie przedstawiciel handlowy),
– Pracownik lady,
– Menedżer relacji z klientami w salonie meblowym.
Nie jesteś sprzedawcą? Nic straconego. Na pewno znajdziesz coś dla siebie:
Jako Bohater Obsługi Klienta w firmie ubezpieczeniowej zajmiesz się oczywiście obsługą klienta.
Lider gościnności w restauracji fast food poczuje się trochę jak concierge, ale nie do końca. Jego zadania to obserwowanie gości, dbanie o ich komfort, pomoc w znalezieniu miejsca.
A może zainteresuje Cię Program Rozwoju Kompetencji Menedżerskich w firmie ubezpieczeniowej. Niestety, to typowy agent ubezpieczeniowy: obsługa, pozyskiwanie klienta i sprzedaż. Wprawdzie jeden z punktów oferty zawiera udział w cyklu szkoleń przygotowujących do pracy menedżera, a kolejny „awans na stanowisko menedżera zespołu dla osób, które uzyskają odpowiednie wyniki sprzedażowe”, ale zakres obowiązków jest taki sam, jak w innej ofercie tejże firmy dla agenta ubezpieczeniowego.
Najbardziej wprawiło mnie w osłupienie ogłoszenie rozpoczynające się słowami „szukamy Nieoszlifowanego Diamentu wśród Pań mgr kosmetologii lub mgr fizjoterapii”. Określenie to można by nawet uznać za budzący uśmiech eufemizm – propozycję dla osób bez doświadczenia, na początku drogi zawodowej. Można by, gdyby opis stanowiska mówił o przyuczeniu do zawodu. Niestety, tak nie jest. Zdziwiło mnie też zdyskryminowanie w tej ofercie panów. Ale w końcu co się dziwić, skoro, jak twierdziła Marilyn Monroe, diamenty są najlepszym przyjacielem właśnie dziewczyny.
Można dziwnie, to czemu nie dziwacznie?
Jak tak szukałam, to oczywiście wyszukałam też przy okazji kilka dziwolągów językowych. I nie mogę sobie odmówić, żeby się nimi podzielić.
– Barista do nowego konceptu z pajami. Ów „koncept z pajami” to nowa kawiarnia z ciastkami o wytrawnym nadzieniu (z ang. pie). Z trwogą przejrzałam wyniki Google i – niestety – „paj” jest coraz częściej używany w polszczyźnie… Sam „koncept” też mnie poraził, bo nowa lokalizacja a nowy pomysł to jednak nie to samo.
– Albo ogłoszenie rozpoczynające się od „u nas jak w Domu pełnym Direct4Energy„. Taki tytuł (w którym wedle standardów powinna znaleźć się nazwa stanowiska) – mnie przynajmniej – nie mówi nic. Ale jak poczytamy dalej, okaże się, że firma „otwiera podwoje na stanowiska: handlowca i wybitnego handlowca„.
Tu przynajmniej trzeba przyznać, że między wymaganiami i wynagrodzeniem jednego i drugiego jest znaczna – żeby nie rzec wybitna – różnica.
– Triażysta w sieci placówek opieki zdrowotnej. Triaż to procedura medyczna ułatwiająca służbom segregowanie poszkodowanych w katastrofach i wypadkach masowych pod kątem obrażeń i rokowań. Triaż jest również stosowany na niektórych oddziałach ratunkowych, a ratowników medycznych zajmujących się nim nazywa się właśnie triażystami.
Tymczasem, jak czytam w ogłoszeniu, ów triażysta zajmować się ma zbieraniem od pacjentów ankiet dot. koronawirusa, mierzeniem temperatury, dbaniem o przestrzeganie przez nich reżimu sanitarnego czy dezynfekcją pomieszczeń…. Zatem taka nazwa stanowiska dla takiego zakresu obowiązków jest jednak na wyrost, nieprawdaż?
– Łopatowanie – odśnieżanie dachów.
– Księgowy rozwojowy – zwykły księgowy, jasna sprawa.
Ale po co?
Zastanawiam się oczywiście, jaka jest rola tych wymyślnych nazw. Pewnie przyciągnięcie uwagi, stworzenie aury wyjątkowości stanowiska.
Choć jeśli o przyciągnięcie uwagi chodzi, to bardziej zaintrygował mnie początek ogłoszenia „A czemu nie?” opublikowanego przez menedżera sprzedaży, który powiększa swój zespół.
Czy zatem warto ulec pokusie ubarwienia pospolitej nazwy stanowiska? Idzie ono przecież w parze z ryzykiem pominięcia oferty w wynikach wyszukiwania.
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to takie jajko – niespodzianka. Owijanie glinianej kulki (żeby nie rzec dosadniej) w pozłotko. A prędzej czy później, gdy jeszcze kandydat lub już pracownik złotko odwinie, natknie się na tę… glinianą kulkę.
Jestem zwolennikiem nieowijania ani w bawełnę, ani w pozłotko. Niech pracodawca będzie uczciwy. Jeśli uważa, że popularne określenia stanowisk nie są interesujące, niech lepiej spróbuje uatrakcyjnić je zadaniami, a nie samą nazwą.
W końcu Ambasador, Bohater, a co dopiero Gwiazda może nie znieść rozczarowania prozaicznością swoich nowych obowiązków…
Ja też na poprzednim stanowisku zwałam się menadżerem, a teraz zwykłą ekspedientką… WTF? Zachciało się być kierowniczką…